niedziela, 5 października 2014

Uciekinierki namierzone


Pod wieczor Indianka dostala cynk od gospodarza gdzie widziano jej niesforne slicznoty. Uzbroila sie w sprzet ewakuacyjny czyli plecak na jablka, kombinerki do drutu i rekawice do linki tudziez linke do konia. Poszla. Znalazla wszystkie trzy w jednym miejscu na sciernisku. Tym razem reakcja klaczek byla odwrotna. Zamiast sie ucieszyc na widok Indianki zrobily w tyl zwrot i oddalily sie niespiesznie w strone farmy gospodarza. 

"Oooo.... ta zniewaga krwi wymaga!" - zawolala oburzona.
"Ja tu rzadze, a nie konie! KON NIE BEDZIE MNIE UNIKAL!
DO DOMU MARSZ I TO JUZ!"

Indianka poszla za nimi, chytrze podeszla liderke i ja zlapala oraz poprowadzila ja na swoje rancho. Pozostale dwie klaczki poszly za Indianka i liderka.

Dakota zarzala radosnie gdy jej rodzina do niej przybiegla.
Indianka rozdzielila klacze. Zaprowadzila je do stajni. Nalozyla Denver kantar. Wypuscila ja na wypas wraz z Dakota. Indiana i Driada zostaly w stajni. Indianka ma nadzieje, ze Dakota z Denver nie prysna z rancza. 

Indianka

Ruja

Wyglada na to ze wszystkie klacze Indianki maja ruje, dlatego takie niesforne. Indianka tez ma, ale boli ja glowa i brzuszek, wlasciwie jajniki. Musi sie polozyc. Moze same wroca stesknione za Dakota, a jak nie to poszuka je pozniej. Wyglada na to, ze nie moga sie doczekac rajdow dlugodystansowych. Dakota natomiast ladnie pasie sie przywiazana do drzewa. Indianka powiekszyla jej krag do wypasu. Kury klaczce towarzysza dziobiac wypasiona glebe dookola drzewa.

Indianka

Dodatkowa praca

O swicie Denver wyslizgnela sie z kantara i uwiazu i dala dyla. Prawdopodobnie Indiana i Driada ja zgarnely, bo inaczej raczej by sie platala pod domem niz pogalopowala w ciemno w pole. Czyli klacze Indiana i Driada musialy tu byc o swicie.

Potem rano Dakota zdjela uwiaz z haka i bryknela na pole. Te Indianka zlapala i przyprowadzila pod dom. Szla calkiem przyzwoicie w reku jak na pierwszy raz. Nawet sie nie zapierala, za to wyrywala do przodu z czym sobie Indianka zrecznie poradzila.

Indianka przywiazala ja na dlugiej lonzy przy drzewie pod stajnia. Dakota troche niepokoila sie i krecila, ale ostatecznie skubie spokojnie trawe. Indianka raz po raz sprawdza czy sie nie zaplatala w linke i poprawia jej kantar i lonze.
Indianka nie ma kasy, a tu by sie przydalo kupic elektryzator na baterie lub akumulator aby prad w pastuchu puscic i powstrzymac rozbrykane kobyly od ucieczek. Przydalaby sie dodatkowa praca. Moze byc na rancho lub gospodarstwie.
Sek w tym, ze to musi byc blisko od gospodarstwa Indianki, bo ona nie ma auta i przede wszystkim musi miec oko na swoje gospodarstwo i zwierzeta.

Zazalenie na postanowienie o doprowadzeniu na badanie psychiatryczne

Indianka zlozyla do sadu takie zazalenie. Ma sie odbyc posiedzenie w tej kwestii. Posiedzenie w Gizycku. Moze sedzia zlituje sie nad Indianka i oszczedzi jej tego upokarzajacego badania?
Juz teraz roznym internetowym i wsiowym mendom to przymusowe badanie daje asumpt do wyszydzania i ponizania Indianki.
Ta cala sytuacja jest chora i bardzo przykra dla Indianki. :(((

Pierwszy zastrzyk Indianki

Co prawda juz kiedys Indianka robila zastrzyki innej kozie, ale bylo to dawno temu. Troche sie bala, ze sobie nie da rady teraz. Ale weterynarz pokazal jak i wczoraj tj. w sobote zrobila fachowy zastrzyk domiesniowy. Koza Bezia nawet nie bryknela. Jeszcze kilka takich zastrzykow czeka Indianke i koze.

Odrobaczyla tez Vermitanem 3 owce uciekinierki. Zlapala je razem z innymi, wyluskala z tlumu owieczek i podala Vermitan doustnie strzykawkami przygotowanymi przez veta.

Wszystkie klacze juz potrafia stac na uwiazie. Dakota i Denver tez.
Przestaly sie szarpac. Jednak Indiana i Driada wyciely numer po zwolnieniu ich z uwiazu i daly dyla. Moze sie pogniewaly na to wiazanie, albo poczuly gdzies ogiera w okolicy? Maja ruje. Indianka sprawdzila wczoraj ich ulubiona farme do ucieczek gdzie stoja dwie inne cudze klacze i gdzie byly czestowane cukrem ktory uwielbiaja, ale nie znalazla ich tam. Z tym ze teren jest potezny i mogly sie gdzies schowac za gorka lub zaroslami czy zagajnikiem. Trzeba dzis sprawdzic jeszcze raz o ile same nie wroca. To dziwne, ze zostawily swoja rodzine i poszly gdzies same. Zawsze sie trzymaja w stadzie. Chyba sie Indiana pogniewala na to wiazanie. Cale zycie mnostwo wolnosci i swobody, a tu nagle kantar na pysk i linka co je unieruchamia skutecznie. Indianka znow zostawila numer telefonu do siebie gospodarzowi, bo mu sie komorka w stawie utopila. Ma dzwonic jakby sie pokazaly.

Z braku pradu trzeba bedzie ogrodzenie przerobic na stale, ponabijac zerdzie, by uniemozliwic koniom ucieczki. Masa roboty. Grunt ze slupy Indianka zrobila i wkopala.

Wczoraj 3 kozy zlapala i uwiazala. Dzis poda im vermitan, po 1 mililitr na kazde 10 kg masy ciala. Trzeba bedzie pozostale kozy wylapac i to samo z nimi zrobic. Cwane sa i nie daja sie podejsc. Trzeba je przechytrzyc. Najgorzej z rogatymi kozlami bedzie. Jeden bialy strasznie agresywny jest. Taki kozi oprych. Rzuca sie z rogami na ludzi jak rozjuszony byk. Byc moze to on skaleczyl koze swoim ostrym rogiem.

Ogloszenia duszpasterskie:
Przyjme wolontariusza lub stazyste na roczny staz na farme hodowlana.

piątek, 3 października 2014

Pierwszy trening Indianki


Indianka zaczela prace ze swymi konmi. 
Indiana i Driada ucza sie stac na uwiazie.
Dakota i Denver ucza sie stawac na szarpniecie linka.

Indiana w zasadzie umie stac, tylko trzeba jej przypomniec.
Driada to dzikuska i panikara. Ostro ciagnela linke, az sie zapierala kopytami. Obecnosc jej matki obok uspokaja ja.
Driada juz uspokoila sie po walce z linka.
Stoja razem grzecznie poddawszy sie linkom.

Klacz mama nawoluje pozostale swoje corki ktore poszly sie pasc. Dakota i Denver chodzac nastepuja na linke co powoduje zatrzymanie konia. Super sprawa. Nie trzeba sie szarpac z koniem 
osobiscie. Klacze ucza sie stawac na szarpniecie linka oraz przyzwyczajaja sie, ze cos im sie placze pod nogami.

Te sztuczke Indianka podpatrzyla u Rafaela. Skuteczny chwyt trzeba powiedziec. Rafael to adept starej szkoly kawaleryjskiej.
Po II wojnie swiatowej wielu swietnych polskich trenerow trafilo do Ameryki Poludniowej gdzie pozakladali najlepsze na swiecie osrodki jezdzieckie. W jednej z takich kawaleryjskich szkol uczyl sie Rafael. Szkoda ze dal sie zmanipulowac lesbom i odstawial tutaj kabarety. Moglby na rancho pobyc 3 miesiace i ladnie ulozyc klacze, bez pospiechu i nerwow. By nauczyl Indianke jazdy i by sobie pojezdzili po Mazurach. A tak niepotrzebnie znarowil zrebaka z pospiechu i dal dyla do Holandii nie dotrzymujac slowa. Glupich nie sieja - sami sie rodza. Lesby mialy radoche ze popsuly trening.

Ale to nic. Klacze Indianki dostana najlepszego trenera w Polsce. Kwestia czasu. Poki co Indianka nauczy je podstaw, aby profesjonalista mogl szybciej zabrac sie do konkretnego treningu.

Indianka zauwazyla, ze koniom odchody sie poprawily. Po odrobaczeniu biegunka znika. To super. 
Siersc lsni, czysciutka o pieknej glebokiej mahoniowej barwie.

Indianka

Linki


Wkurw. Indianka zaplacila za 4 linki po 3 metry dlugosci kazda i za linke na lonze 10 metrowa. Gdy dzis przybierala sie by zrobic z nich uwiazy dla koni, wydalo jej sie ze nie maja po 3 metry. Miarke jako zawodowa krawcowa i sadowniczka ma w oku.
Wziela miarke budowlana.
Zmierzyla linki. Kilkakrotnie dla pewnosci. Kazdej krotkiej lince brakuje po 20cm, czyli razem 80 cm, a lince na lonze brak 70 cm, razem zostala oszukana na poltorametra liny :(((

Ciekawe jaka dlugosc maja lancuchy. Sa drogie i jesli tez oszukane, strata bedzie jeszcze wieksza. Wkurw! :(((

Zazada zwrotu kasy za oszukane metry. Gorzej ze linki za krotkie. Mialy miec po 3 metry minimum aby mozna bylo konie swobodnie przywiazac do pnia drzewa w razie potrzeby.
Kurrrna! Jak to trzeba kazdemu na rece patrzec! 

Indianka

Chwila na odsapniecie

Indianka zalatwila sporo spraw w tym tygodniu, jednak to nie koniec. Jest umordowana i musi odpoczac po tym wczorajszym wysilku. Jeszcze kilka rzeczy musi ogarnac w tym tygodniu zanim bedzie mogla chwilowo spoczac na laurach w niedziele i poniedzialek. 
Cialo zmeczone po wysilku wczorajszym i pogryziona noga tez boli.Trzeba swoje wylezec zanim wstanie i zacznie dzialac. Kury wypuszczone. Dzis nad ranem przymrozek. Juz sie w stajni nic nie poremontuje chocby byly na to pieniadze. Za to wapno wczoraj rozmieszala z woda i mlekiem i dzis juz gotowe do bielenia kurnika.

Indianka

Bez pradu i wody

Indianka od jakiegos czasu funkcjonuje bez pradu i biezacej wody w domu.
Radzi sobie inaczej. Korzysta glownie ze swiatla dziennego. Zarowno w pracy jak i w domu. Co ma zrobic robi za dnia. W nocy spi :-)
Wieczorami korzysta z latarek, lampy naftowej i swiec - w minimalnym stopniu. Stara sie robic wszystko co wymaga swiatla za dnia.
Wieczorem cos zje i idzie spac.

Myje sie w strumieniu lub w domu w wodzie deszczowej lub ze strumienia.

Wode pitna do gotowania bierze na razie od sasiada.

Napisala do gminy pismo o przerobienie koncowego odcinka wodociagu, ktory durnowato sterczy z ziemi w piwnicy. Pismo ponad miesiac bez odpowiedzi.

Indianka czyli troskliwy hodowca koni...

... I innych zwierzat. Wczoraj wysuplala ostatnie pieniadze na szczepionki. Poszlo 350 zl. Mialo byc na hydraulike. Zabolalo, ale konie zaszczepione przeciwko grypie i tezcowi, owce przeciwko motylicy i innym chorobom, koza z przebitym wymieniem dostala zastrzyk antybiotyku, a Indianka kolejne kilka strzykawek do powtarzania kozie dawki antybiotyku. Bedzie musiala kozie co dwa dni robic zastrzyk. Weterynarz pokazal jak to robic. Dla wszystkich koz weterynarz zostawil tez lek na odrobaczenie i przeciwko innym chorobom do podania doustnego. Indianka sama im poda jak je polapie.

Ksiazeczek dla koni nie bylo w firmie weterynaryjnej, wiec jeszcze ich nie dostala, ale ma je obiecane, natomiast karta do rejestru leczenia/profilaktyki koni jest wypisana.

Szczepienie koni poszlo nad wyraz gladko. Bezbolesnie daly sobie podac szczepionki. Indianka wczesniej zalozyla im kantary, a teraz tylko podpinala linke na ktorej je kolejno przytrzymywala gdy weterynarz im wbijal igielke pod skore lub w miesien. Zadna sie z bolu nie szarpnela, wiec robil to umiejetnie. Trudnosc byla z gniada Driada, ktora nie dawala sie zlapac za kantar ani zalozyc linki, czy przytrzymac na tej lince. Uciekala po calej stajni chowajac sie za inne klacze. W koncu Indianka ja z weternarzem okielznali i wet podal jej szczepionke. Takze ona nie poczula uklucia i nie szarpala sie w tym momencie.

Z owcami poszlo gorzej. Co prawda owce Indianka przygotowala wczesniej do szczepienia na ganku, ale wet je przez nieuwage wypuscil z czego skorzystaly z calym swym owczym pedem gwaltownie sie wylewajac na zewnatrz, na dwor gdzie byly nie do zlapania. Indianka wkurzyla sie.
''Nie mogl pan zageszczac ruchow i zamknac drzwi predzej jak widzial pan ze chca sie rzucic i uciec?!''

''Nie moglem, bo strzykawke trzymalem w reku.'' - tlumaczyl sie winowajca. Zrehabilitowal sie idac po owce na lake i zaganiajac je pod ganek. Ponownie weszly na ganek, ale nie wszystkie.

Te co weszly zaszczepili. Te co zostaly na dworze nie wszystkie. Jedna Indianka zlapala, a 3 sa nadal do zaszczepienia, ale wie ktore i je sama zaszczepi gdy je zlapie.

Na koniec koza. Miala dziure w wymieniu jakby ktos ja nozem dzgnal w cycek. A moze koziol rogiem przebil? Dziura sie zasklepila, ale wymie stwardnialo bo w srodku stan zapalny. Indianka zdoila mleko z ropa i krwia zanim wet przyjechal. Wet powiedzial ze antybiotyk rozgoni ten stan zapalny i jest szansa ze wymie sie uratuje.
Zrobil kozie zastrzyk.

Zostawil Indiance serie zastrzykow dla kozy i odrobaczenie i szczepionki dla wszystkich koz. Indianka dokonczy sama, bo musi kozy spacyfikowac na ganku lub powiazac w koziarni.

Brakowalo jej troche linek do ich powiazania.
Zabrala sie do miasta z wetem by kupic linki dla koni. Przydadza sie tez do akcji odrobaczania koz. Podrzucil ja pod sklep z narzedziami. Kupila lancuchy do wozu konnego, linke na lonze, linki na uwiazy, masywne karabinczyki i okretki. Z kieszeni szarpnelo 200zl. Troche sporo, ale za to bedzie miala wytrzymaly sprzet. Zrobi z tego materialu mocne linki treningowe dla koni i lonze, oraz mocny lancuch do wozu konnego. Kupila tez klodki i lancuchy do nich. Jeden zestaw potrzebny do roweru.
Pod wieczor wpadla do biblioteki miejskiej. Wydrukowala rachunki do zaplaty. Poszla na poczte zaplacic ok. 260zl. Zabraklo kasy na kolejne kilka rachunkow. Na jedzenie zostalo jej na caly miesiac 30 zl. Kupi cukier i cebule. Ziemniaki i mleko ma. Jakos przezyje. Niestety, juz pszenicy kurom nie kupi w tym miesiacu. Nie bedzie jaj. Moze po mleku kozim zaczna dawac? Sprobuje.

Wrocila do domu z brzemieniem lancuchow i okretek z karabinczykami. Pasy plecaka wbily sie bolesnie w ramiona.

Szla zgieta w pol pod ciezarem plecaka. Dobrze ze okazyjny kierowca
podrzucil ja spod Olecka do Sokolek.

Dotarla do domu przy swietle ksiezyca. Ledwo doszla. Zwalila z siebie ciezar plecaka przy lozku a sama wpadla do lozka wyczerpana.
Dzisiaj pewnie bedzie bolal ja kregoslup po tym wysilku ponad miare.
Minie kilka godzin zanim dojdzie do siebie.







środa, 1 października 2014

Budynnio ala Indianka


Jaki smaczny deser Indiance wyszedl! Wydoila koze i zrobila pyszny budyn. Taka wielka ochote miala na cos slodkiego :)
Niamm... :)

Grypa biblioteczna Indianke opuszcza, ale fakt ze Indianka sesje biblioteczne ostatnio takze opuszcza. Gardlo jeszcze nie do konca zdrowe, ale juz lepiej sie czuje.

Indianka

Zmeczona prowadzeniem na lince


Indianka zmeczona po wysilku okielznywania koni.
Naprowadzila sie Indiane ze hej! Klacz nie zawsze chciala isc.
Pchala sie na Indianke. Czasem panikowala. Pare razy prawie weszla na Indianke, ale ogolnie ladnie z Indianka szla i dala sie sprowadzic na lince do stajni.

Indianka miala chec jeszcze dzisiaj podzialac, cos zalatwic, ale jednak zmeczenie dalo sie we znaki i musi odpoczac.

Potem zajmie sie kozami.

Indianka

Mokra od wysilku


Indianka polapala swoje klacze i sprowadzila do stajni gdzie je zamknela w oczekiwaniu szczepienia. Umowila sie z weterynarzami na jutro na akcje szczepienia przeciwko grypie i tezcowi. Przy okazji maja byc odrobaczone i zaszczepione owce i kozy.

Indianka

Pomaranczowy wschod


Za oknem piekny, pomaranczowy wschod. 
Indianka mysli jak owocnie zagospodarowac ten dzien ktory wlasnie sie przed nia otwiera.
Najpierw konie zlapie i uwiaze a potem sprowadzi weterynarza aby je zaszczepil przeciwko grypie i tezcowi.
Trzeba tez kupic odrobaczenie dla owiec i koz.

Indianka

3.33

Indianka obudzila sie o 3.33 i rozmysla nad tym co ma do zalatwienia i jak najlepiej to logistycznie rozplanowac.
Wszystkiego na raz nie zalatwi bo to za ciezko. Musi rowerem pszenice dla kur przywiezc, owies dla koni, lizawki dla koni, koz i owiec, 
odrobaczenie dla owiec i koz oraz szczepionki i linki dla koni.
Trzeba myjke dla koni i owiec zainstalowac. Wszystko to kosztuje a budzet skromniutki ze hej. Trzeba wybrac to co najpilniejsze i sprobowac sie z tym w budzecie zmiescic.

Indianka

wtorek, 30 września 2014

Pies soltyski pogryzl Indianke

Indianka dzisiaj kilka kursow zrobila rowerem do wsi wozac sobie wode pitna od Warszawiaka. Podczas ostatniego kursu przed godzina 20.00 nagle z siedliska soltyski na droge wyskoczyl pies i rzucil sie na Indianke. Uderzyl ja z calym impetem pyskiem w podudzie i ugryzl. Zabolalo :(((. W bramie stal samochodem maz soltyski. Podszedl do Indianki i obejrzal na jej nodze slad po zebach swojego psa. Powiedzial ze to ich pies na zlodziei i zeby sie nie ruszala dopoki go nie zamknie. Zabral psa. Wsiadl do samochodu i pojechal na pole pod las polowac na zlodziei. Pewnie o zlodziei ryb chodzilo czyli o klusownikow.

Indianka z cala pewnoscia zlodziejem nie jest, a noga boli jak cholera. Nie dala rady pedalowac dalej. Musiala prowadzic rower kustykajac. Szczesciem pies ponoc byl szczepiony w sobote wedlug slow meza soltyski. Ale Indianka zaswiadczenia od weterynarza nie widziala. Lepiej sprawdzic.

Wyludzenie suczki Satji

Indianka wielokrotnie probowala odebrac ze schroniska dla psow swoja suczke Satje przekazana tam tymczasowo na czas odchowu nieplanowanych kundelkow po psie soltysowej. Suczke przekazala do schroniska pod naporem inspektorki weterynarii i urzednika z Urzedu Gminy. Krzyczeli oni na Indianke, grozili jej sadem, mandatem, kara grzywny z jednej strony - a z drugiej przekonywali, ze po odchowaniu szczeniat bedzie mogla psine zabrac. Bylo ich czworo, a Indianka sama jedna, zaskoczona najazdem i atakiem na nia. Przestraszona i zdezorientowana. Pretekstem do ataku byl krotki lancuch doraznie zastosowany przez Indianke celem powstrzymania suki przed wynoszeniem ze stajni szczeniat gdzie Indianka uformowala im legowisko z czystej slomy i przyniosla je z dworu, gdzie sie oszczenila suka.
Suczka miala przebywac na lancuchu pare godzin do czasu oswojenia sie z nowym miejscem. Na te sytuacje nadjechala kontrola pod wodza Krzysztofa K. Kontrola ta to wynik donosu lesb krakowskich Izabeli U. i jej kochanki Marty P., ktore wczesniej spedzily u Indianki kilka darmowych dni swoich wakacji. Dwie miejskie melepety poczuly sie uprawnione do ingerowania w wewnetrzne sprawy gospodarstwa Indianki i narobily jej przykrosci w wyrazie dziwnie pojmowanej ''wdziecznosci'' za darmowy pobyt na rancho Indianki. Taki rodzaj homoseksualnej ''wdziecznosci" za udzielona im z dobrego serca goscinnosc.

Pomimo obietnic okazalo sie, ze zostala oszukana i psa jej nie zwrocono. Probowala dalej zarowno na drodze formalnej jak i osobiscie. Podczas jednej z takich prob zostala brutalnie pobita. Dalej probowala psa odzyskac. Za nia i pieskiem wstawili sie Sven i Everdina reczac za Indianke i pisemnie zobowiazujac sie do wspierania Indianki w kosztach utrzymania suczki jesli to bedzie konieczne.

Mimo to Urzad Gminy w Kowalach Oleckich nie zgodzil sie zwrocic psa. Po kolejnych miesiacach przetrzymywania psiny w schronisku wbrew woli Indianki przyszlo pismo stawiajace warunek zaplaty pokaznego haraczu dla Urzedu Gminy w zamian za mozliwosc odbioru psa. To perfidne stawianie sprawy oburzylo Indianke. Indianka nigdy dobrowolnie sie nie zgodzila oddac psa do schroniska, a zwlaszcza na wieki. Urzad nigdy nie udzielil Indiance ani jej zwierzetom jakiejkolwiek pomocy gdy byla potrzebna. Sam Urzad Gminy nie mial prawa zabrac i przetrzymywac psa bez prawomocnego wyroku Sadu. Piesek mimo to nie wrocil do hodowcy i prawowitej wlascicielki.

Podczas zeznan do innych spraw sadowych Indianka wielokrotnie podnosila kwestie wyludzenia od niej psiny. Sadzila, ze sprawa ta zostanie wychwycona przez kolejno policje, prokurature lub sedziego, wyodrebniona i odpowiednio procedowana, ale nie stalo sie tak.
Zatem nim minal termin na zlozenie wniosku o sciganie i ukaranie winnych - sama taki wniosek zlozyla. Ma nadzieje w koncu doczekac sie sprawiedliwosci. Podala na policje jako podejrzanych popelnienia przestepstwa polegajacego na wyludzeniu jej zwierzecia z jej gospodarstwa urzednika Krzysztofa L. z Urzedu Gminy w Kowalach Oleckich oraz Ewe P. - inspektorke weterynarii z lokalnego PIW w Olecku, a takze jako podejrzanych nieuprawnionego przetrzymywania jej psiny - wlascicieli schroniska dla psow w Bystrym - Jana K. i jego zone Anne K.

Jednoczesnie Indianka domaga sie zadoscuczynienia za poniesione straty moralne i fizyczne na ktore sklada sie trauma wywolana przez zabor psa, szkalowanie jej dobrego imienia i uraganie jej w internecie w zwiazku z ta sprawa oraz pobicie przez policjantki - zadoscuczynienie w kwocie 100.000 zl, oraz odszkodowania w zamian za 10letnie odchowanie i trening psa w kwocie 30.000 zl.

Indianka

Zeznania

Indianka otrzymala wezwanie do zlozenia zeznan w charakterze swiadka na Komendzie Olecko, wiec udala sie tam wczoraj. Podwiozl ja samochod znajomego do samego centrum. Byl szczelnie zamkniety i smierdzial benzyna i spalinami, wiec Indianke zemdlilo tak, az o malo puscila pawia. Jeszcze w prokuraturze ja telepalo i mdlilo, mimo ze przeszla spory kawalek przez miasto do tej instytucji.
Najpierw zahaczyla o prokurature, gdzie musiala na wezwanie uzupelnic braki formalne pism poprzez zlozenie osobistego podpisu.

Na Komendzie byla przesluchiwana przez dwoje roznych policjantow.
Wpierw przez bardzo sympatycznego i rzeczowego policjanta, a nastepnie przez cierpliwa i kulturalna pania policjantke (te policjantki z Gizycka powinny uczyc sie postepowania z ludzmi od policjantek z Olecka).

Pierwsze zeznanie do sprawy o wyludzenie psa z jej gospodarstwa poszlo Indiance dobrze, natomiast do drugiej o uporczywe nekanie w Sokolkach juz slabiej z uwagi na znuzenie jak i specyfike samej sprawy. Ale rzeczowa policjantka wskazala Indiance co powinna zrobic aby uscislic i skonkretyzowac zeznania i Indianka to zrobi.

Wrocila do domu stopem gdy juz ciemno bylo.

poniedziałek, 29 września 2014

Alternatywne style zycia

Polskie spoleczenstwo to wyjatkowo nietolerancyjny, koltunski narodek.
Co prawda wiekszosc chelpi sie swoja tolerancja dla takich odmiencow jak homoseksualisci, ale tylko dlatego ze im te poblazliwosc wpoily media. Do prawdziwej tolerancji te same osoby wielbiace homoseksualistow nie sa zdolne. Natknawszy sie na swojej drodze na osoby, ktore mysla, dzialaja i funkcjonuja alternatywnie - takie hipokrytki wybuchaja agresja, staja sie napastliwe, uragajace i ublizajace.

Na Mazurach zyja zarowno bogaci rolnicy w wielkich willach i dworkach, jak i sredni i ubodzy chlopi malorolni i wiesniacy bez ziemi rozpadajacych sie chalupach.

Rolnicy placa podatek rolny. Wiesniacy bez ziemi nie.
Z podatkow rolnikow gminy remontuja domy komunalne na wsi w ktorych mieszkaja wiesniacy bez ziemi. Dzieki temu standard budynkow gminnych jest duzo wyzszy niz standard domow rolnikow.

Ubogim rolnikom na wsiach urzedy gmin nie pomagaja w zaden sposob.
Jest wiele zapuszczonych siedlisk i domow w standardzie z lat 60tych ubieglego stulecia. Brak lazienek, biezacej wody, czasem brak pradu.
Mimo tych brakow rolnicy ci musza placic przymusowy haracz na KRUS i podatek rolny. Nie otrzymuja zadnej pomocy z gmin.

Dotacje rolnicze o ile je otrzymuja sa zuzywane w calosci na biezaca dzialalnisc rolnicza typu zakup maszyn i srodkow produkcji.
Te dotacje w przypadku malych gospodarstw sa niewielkie - na poziomie zasilku dla bezrobotnego (takie nam ''wywalczylo'' SLD i PO) - natomiast wydatki na prowadzenie podstawowej dzialalnosci sa kolosalne.
Dochody z rolnictwa niewielkie. W porownaniu do poniesionych nakladow pracy i srodkow produkcji minimalne. Stad nie starcza czasu i pieniedzy na modernizacje siedlisk. Tego nie rozumieja przecietne buraki miejskie, ktore nasluchawszy sie medialnej propagandy o dotacjach rolniczych - sapia zawiscia. Buraki miejskie uwazaja sie za klase lepszych i swiatlejszych ludzi.
Daja sobie prawo do pouczania rolnikow. Tymczasem sa tylko niedouczonymi, zmanipulowanymi przez media burakami miejskimi, ktore nie maja pojecia o zyciu na wsi.

Mnie mieszkajaca na wsi nie dziwia wiejskie zroznicowane standardy zycia i nie sa dla mnie powodem do wyszydzania. Dla mnie jak i dla wielu liczy sie czlowiek i to co z siebie moze dac: mozliwosc wymiany, wspolpracy, wzajemnej pomocy.

Offtopik

Na wielu internetowych forach funkcjonuja osoby ktore czuja kompulsywny przymus kontrolowania wszystkich wypowiedzi i cenzurowania tych, ktore sie im nie podobaja. Maja tez zwyczaj blokowania rozmowcow z ktorymi nie potrafia polemizowac. Wycinanie wypowiedzi roznych ludzi jak i samych ludzi jest nagminne. Swiadczy o braku kultury osobistej i pewnej chorobie psychicznej wynikajacej z kompulsywnego przymusu kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Osoby te sa jak male dziewczynki ktore dorwaly sie do nozyczek i tna wszystko co popadnie - od kaszmirowego swetra mamy po eleganckie firanki. Nie wazne co - byle ciac :-) Dlatego Indianka jednak czuje sie najlepiej na swoim blogu gdzie ja zadna ograniczona i arogancka melepeta nie stresuje.