To byl dlugi dzien. Indianka wpierw dotarla do prokuratury gdzie zlozyla zeznania w sprawie nielegalnego jej aresztowania rok temu w Bystrym.
Zajrzala tez do akt sprawy sokolskich grozb karalnych i wyzwisk ordynarnych gdzie zapoznala sie z klamstwami i pomowieniami wiesniaczek (juz ona przypilnuje aby nikt w sklepie ani przed sklepem u "Babki" nie pil piwa i nikt w kiblu swietlicy wiejskiej nie wypiekal tortow).
Poszla na komende sprawdzic akta trzeciej sprawy.
Okazalo sie ze dowody wyparowaly i musi je uzupelnic.
Udala sie z ta sprawa do przystojnego i emocjonalnego pana adwokata.
Potem ruszyla niespiesznie na rancho maszerujac noca z rozwianym wlosem i wciagajac w nozdrza nocne powietrze.
Oczywiscie z miasteczka na rancho ruszyla odswiezona. Najbardziej urzekla ja pachnaca lazienka w prokuraturze. Najskromniejsza jest na komendzie, najwieksza zas w bibliotece miejskiej i Kauflandzie.
Najwygodniejsza jest w bibliotece miejskiej :)
Indianka