Dnie dłuższe, więcej światła dziennego i więcej pożytecznych rzeczy można zdziałać.
Indianka dziś rano niezbyt dobrze się czuła. Była wymęczona wczorajszą jazdą do Kowal i z powrotem. Poza tym nadeszły "te dni" i bolą ją jajniki. Z trudem wstała i z wolna zabrała się za pracę. Najpierw napoiła i nakarmiła zwierzęta.
Potem napaliła w piecu, doniosła drewna, porządkowała teren wokół domu, przeniosła za Słońcem i podłączyła do akumulatora solara. Jedna z baterii całkiem kaput. Może wody trzeba jej dolać? Coś w niej za bardzo chlupocze przy przenoszeniu.
Obie baterie mocno uszkodzone i prawie nie ładują prądu. Służą obecnie bardziej jako stabilizatory napięcia i bieżąca rezerwa energii w razie zachmurzenia i mniejszej mocy solara. Troszkę prądu przyjmują. Tyle by komórkę naładować i podładować ździebko tablecik, ale tylko wtedy, gdy Słońce świeci. Aby uruchomić pastuch sieciowy - za słabe są.
To zdradzieckie ładowarki samochodowe wydrenowały do cna baterie, uszkadzając je przy tym. Teraz Indianka głównie przetwornicę prądu używa, która odcina dopływ prądu z baterii, gdy w baterii spada napięcie poniżej 12 Volt. Z ładowarkami trzeba ostrożnie. Tylko na początku gdy bateria naładowana na full, można je stosować, a potem trzeba dla bezpieczeństwa zastępować je przetwornicą prądu.
Indianka zabrała się dziś za naprawę roweru. Przykręciła śrubkami bagażnik do koła roweru. Strasznie się chybotał i telepał. Groził odpadnięciem, lub co najmniej zgubieniem ładunku. Teraz stabilny i Indianka będzie mogła nawet słonia przewieźć, tak mocno się trzyma roweru 😊
Przyjrzała się też kółku, które jej wczoraj strasznie spowalniało jazdę i piszczało niemiłosiernie. Wykręciła zepsute, blokujące koło hamulce. Pozostał jej nadal hamulec nożny. W kółku teraz luz i lekko się obraca. Można jechać!
Stwierdziła, że warto wyszorować rower z błota, ale zrobi to jutro, bo dziś już nie miała na to ochoty i czasu. Trzeba było pozbierać drewno i dołożyć do pieca.
Obadała też stan swego ogrodzenia, przyszłego, wymarzonego ogrodu. Stwierdziła, że warto by było zbudować nowe, bardziej odporne na warunki atmosferyczne ogrodzenie ze słupków betonowych i półtorametra wysokiej siatki leśnej, dość gęstej, by kura ni pies nie dostały się na ogród (że nie wspomni o koniach, owcach i kozach 😀).
Owszem, słupki betonowe mało wiejskie i mało sielskie są, ale za to nie trzeba ich impregnować i są niemal niezniszczalne. Mogą stać latami i nie zmurszeją ani nie zgniją jak drewniane.
Niestety, Indianka nie ma takich betonowych słupków, ani takiej wysokiej siaty, więc postanowiła naprawić swoje aktualne ogrodzenie zdewastowane przez zwierzęta i próchnicę, chwiejące się jak paradontoza. Naprawić, wzmocnić i naciągnąć taką siatkę jaką ma. Siatka też porwana i powyginana. Trzeba wyprostować i połatać. To będzie wizualnie paskudne ogrodzenie. Ciekawe, czy wytrzyma ono napór zwierzyny. Przydałoby się prąd włączyć, na chociaż parę godzin dziennie.
Dwie lampki solarne ładowały się cały dzień i dają skromną poświatę w kuchni.
Piec napalony. Jaja na twardo ugotowane. Herbata zaparzona. Na obiadokolację były smażone talarki i jajka sadzone - kurze i indycze.
To pierwsze jaja indycze, więc pewnie nie zalężone. Kolejne już będą odkładane. Skorupka jaja indyczego bardzo twarda, mocna.
Na parapecie w kuchni Indiance wyrósł gęsty, wysoki szczypior. Ma na kanapki.
Inne roślinki też już powoli kiełkują.
Noooc... Pora na relax i nieco polityki 😁
Ciekawe czy kodziarze znów jakieś obciachowe marsze wymyślili 😁😁😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!