poniedziałek, 22 czerwca 2015

Już wieczórrr...

Choć jasno, mimo późnej godziny... Dzień minął szybko i niepostrzeżenie. Kamyk pojechał do Kętrzyna. Jutro ma sprawę. W sumie dwie - drugą w Olsztynie. Niefortunnie te dwie sprawy w jednym terminie. Na tej drugiej na szczęście będzie go reprezentował adwokat. Co prawda taki z urzędu, ale zawsze to adwokat. Oby nie zawiódł zaufania Kamyka.

Tymczasem Indianka nagotowała i napiekła sobie potraw. Wczoraj pizzę i chleb oraz sos pomidorowy, a także ciasto migdałowe i słodycz indiańską do niej. Dzisiaj zaś zupę pomidorową. 

Miała bogatsze plany na dziś niż tylko gotowanie i zmywanie oraz z doskoku doglądanie zwierząt, ale jakoś zabrakło czasu.
Samo mycie wiader i noszenie wody ze strumyka sporo zajęło czasu i sił. Kamyk przy takim zadaniu wymięka. Indianka musi nosić sama te wiadra i sama je myć, gdy chce mieć domyte.

Miała chęć zaatakować ogród. Nie ma cierpliwości czekać aż Kamyk potnie żerdzie i nabije je na słupki. Nawet nie zaczął. On woli robić inne rzeczy, zwłaszcza głaskać i tulić młode zwierzęta i brać je na kolana lub ręce.

Wszystkie miejsca na piecu zajęte. Woda nagrzana. Niestety kasta tylko wstępnie umyta, więc jutro się Indianka wykąpie gdy
ją doczyści.

Położyła spać indyczęta, kocięta, szczenięta i jagnięta.
Sama też legła na swoim łóżku w kuchni, gdzie od zimy sypia.
Wygodniej się tu śpi. Zwłaszcza zimą bliskość piecowego ciepła jest bezcenna :)

Indianka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!